Przejdź do głównej zawartości

Rozdziału czwarty

 Wiem, że szybko przeskakuję z wątkami, ale część pierwsza odbywa się jedynie na szóstym roku i nie mam za dużo pola do manewru. Ta część pokazuje początki ich ,,nowej" znajomości. W drugiej części na ich relacje poświęciłam o wiele więcej czasu niż na tą. Najmniej jestem też zadowolona z pierwszej części, ale jako wprowadzenie do następnych musi być. 
Część pierwsza składa się tylko z prologu i epilogu oraz pięciu krótkich rozdziałów. Całą tą część pierwszą traktuję jako długi wstęp do właściwej historii, która pojawi się w części drugiej. Mam nadzieję, że nie zrazicie się i dotrwacie do części drugiej. 
Miłego dnia! 

    - Dziękuję, że zgodziłeś się pójść ze mną na to przyjęcie – przerwała ciszę Hermiona kiedy wracali od Slughorna.

    - Nie ma za co, Hermiono. Chętnie pójdę na kolejne – odpowiedział, jak zwykle, pewnym głosem Cormac idąc u jej boku. Nagle zatrzymał się w połowie korytarza. Spojrzała na niego zdziwiona kiedy ją również zmusił do zatrzymania się. Nie zdążyła nic powiedzieć, bo poczuła jego usta na swoich. Próbowała go od siebie odepchnąć, ale on w odpowiedzi popchnął ją na ścianę.

    - Cormac, przestań. Ja nie chcę – mówiła z trudem brunetka próbując go nadal od siebie odepchnąć.

    - Nie udawaj świętoszki. Wszyscy doskonale wiedzą czemu mnie zaprosiłaś – mówił szeptem przenosząc dłonie na jej talię. Hermiona przeklęła siebie w duchu, że postanowiła nie brać ze sobą różdżki.

    - Cormac! Przestań! – warknęła walcząc z łzami kiedy zaczął całować ją po szyi. Nie liczyła na żaden ratunek. Jedynie miała nadzieję, że jego sumienie się obudzi i nie naruszy dalej jej godności.

    Nagle jakaś nieznana siła odciągnęła go od niej. Zszokowana patrzyła jak McLaggen uderza o ścianę, ale niewidzialna siła nie pozwala mu się po niej osunąć. Niewidzialna dłoń niemiłosiernie zaciskała się na jego gardle.

    - Jeśli kobieta mówi nie to oznacza ,,nie”, McLaggen – spojrzała w kierunku skąd usłyszała zimny głos. Malfoy trzymał wysoko uniesioną różdżkę patrząc z chęcią mordu na gryfona. Hermiona miała wrażenie, że nawet jej nie zauważył, ale myliła się. Przeniósł na nią swój chłodny wzrok. Szybko zlustrował ją wzrokiem zatrzymując się dłużej na zsuniętym ramiączku. Brunetka szybko go poprawiła czując jak policzki robią się czerwone.

    - Daj spokój, Malfoy. Przecież to szlama – uśmiechnął się drwiąco do ślizgona. Hermionie łzy spłynęły po policzkach. Rozumiała ślizgonów, którzy ją tak nazywali, była nieczystej krwi, ale nigdy nie podejrzewała o takie słowa żadnego gryfona.

    - Ale ta szlama jest kobietą, a kobiety traktuje się z szacunkiem – Malfoy prawie syczał podchodząc do gryfona.

    - Ślizgon mówiący o szacunku do kogokolwiek? Śmieszne, Malfoy – ledwo dokończył te słowa, a zakrztusił się czując jak niewidzialna siła mocniej zaciska jego gardło. – Ogarnij się, Śmierciożerco! – wysyczał gryfon chcąc go sprowokować. Hermiona uznała, że postąpił największy błąd nazywając Malfoya Śmierciożercą. Może nim był, ale… tylko głupiec pozwoliłby sobie na takie określenia w swoją stronę. A Malfoy zdecydowanie do głupców nie należał.

    - Jak dobrze, że o tym wspomniałeś – Hermiona wzdrygnęła się kiedy poczuła jego zimny śmiech. – Wiesz co robią Śmierciożercy, McLaggen? Zabiją.

    - Nie, Malfoy! Wystarczy – brunetka postanowiła wkroczyć widząc jak Malfoy bliżej podchodzi do gryfona, a McLaggen robi się siny na twarzy.

    Ślizgon nie odpowiedział, nawet na nią nie spojrzał. Opuścił różdżkę, a gryfon opadł na nogi łapczywie łapiąc oddech. Obrzucił ich pogardliwym spojrzeniem i uciekł korytarzem. Malfoy jeszcze chwile stał na środku, ale i w końcu on ruszył korytarzem w stronę schodów.

    - Malfoy! – krzyknęła za nim, ale nie zatrzymał się. Zaczęła za nim iść, prawie biegnąć, żeby go dogonić. Krzyknęła ponownie, ale również na nią nie zwrócił uwagi. Nagle odwrócił się tak gwałtownie, że omal na niego nie wpadła. Zatrzymała się lekko zdyszana kilka kroków przed nim.

    - Czego, Granger? – warknął oschle.

    - Chciałam podziękować…

    Malfoy parsknął śmiechem.

    - Następnym razem wyciągnij różdżkę zamiast czekać na ratunek. Gdybym wiedział, że to ty to uwierz… nie marnowałbym czasu na taką głupotę – warknął. Kłamał. Doskonale wiedział, że to ona. Kiedy z daleka usłyszał jej przerażony głos… coś w nim pękło. Sam nie wiedział co to za uczucie. Poczuł nagłą wściekłość. Wiedział, że był skłonny zabić tego kto chciał ją zranić. Gdyby się wtedy nie odezwała, McLaggen leżałby właśnie martwy. Nieświadomie go uratowała przed dożywotnim wyrokiem w Azkabanie. Chociaż… i tak tam trafi.

    - Ja nie miałam jej przy sobie – sama nie wiedziała czemu to powiedziała. Czemu mu się zwierzyła ze swojej głupoty?

    - I to Ciebie nazywają najmądrzejszą czarownicą tego stulecia? – zapytał z drwiną. Nie czekając na jej odpowiedz, odwrócił się i odszedł.

    Hermiona wróciła do Pokoju Wspólnego. Była z siebie dumna, że się nie rozpłakała. Chciała szybko przebiec niezauważona do dormitorium, ale nie udało jej się to. Ron, ubrany w piżamę, pomachał do niej, żeby do nich podeszła. Harry nadal miał na sobie strój wyjściowy.

    - Pięknie wyglądasz, Hermiono – ocenił Ron spoglądając na nią z podziwem. Dziewczyna w odpowiedzi jedynie się uśmiechnęła. Przez chwilę myślała, żeby im opowiedzieć o tym co chciał zrobić Cormac, ale powstrzymała się. Już znała ich relację. Ron się wścieknie. Harry… w sumie też, ale potem się zmartwi i będzie chciał biec do Dumbledore’a. Przeczuwała, że też musiałaby wspomnieć kto jej pomógł, a tego wolała uniknąć.

    - Zdziwiło Cię, że Malfoy chciał wtargnąć na przyjęcie Slughorna?

    - Moim zdaniem on po prostu spacerował. A Filch, jak to Filch, złapał go i gdy zobaczył jego garnitur uznał, że chce wtargnąć na przyjęcie.

    - Ty go bronisz, Hermiono?! – warknął oburzony Ron.

    - Nie, Ronaldzie! Po prostu nie widzę powodu czemu miałby tam iść. Miał ochotę na szampana? Galaretkę? – pytała z lekką drwiną. – To Malfoy! Uwierzcie mi. Po co miałby chcieć dostać się na to przyjęcie… - powtórzyła jakby sama siebie chciała przekonać, a nie ich.

    - Może chciał szpiegować..

    - Nie bądź śmieszny, Ronaldzie! Co miałby podsłuchać? Opinie o galaretce zielonej i czerwonej? A może porównanie przystawek? Co lepsze: krewetki czy kiełbaski – i udała, że się zamyśliła.

    - Przestańcie! – przerwał im Harry widząc jak rudowłosy otwiera usta. Hermiona nic nie powiedziała. Skrzyżowała jedynie ramiona na piersi patrząc na niego oczekująco.

    - Wyszedłem w trakcie przyjęcia… - kontynuował Harry.

    - Właśnie… Szukałam Cię. Gdzie poszedłeś? – zapytała szczerze zaciekawiona.

    - Wyszedłem za Malfoyem i Snapem…

    - Harry! – krzyknęła oburzona. – Ile razy Ci mówiłam, byś…

    - Było warto, Hermiono! – przerwał jej czarnowłosy wiedząc, że chcę głosić swoje kazanie. Kolejne na temat jego obsesji na Malfoya. Dzisiaj dowiedział się, że nie była ona jedynie wymysłem jego wyobraźni.

    - Czemu? – zapytała lekko przerażona. A jeśli Harry śledząc dalej Malfoya przyłapał ich na korytarzu i wszystko widział?

    - Malfoy ma zadanie. Rozmawiał o tym ze Snapem. Nie chciał powiedzieć jakie – dopowiedział wyprzedzając pytanie Hermiony. – Zadanie od Voldemorta – dodał nie zwracając uwagi na głośne wciągnięcie powietrza przez Rona. – Oskarżył Snape’a o to, że chce odebrać mu sławę..

    - Jak to Snape… - wtrącił Ron.

    - Był na niego wściekły. Mówił, że złożył jego matce wieczystą przysięgę…

    - Co zrobił?! Na pewno tak powiedział? Wieczysta Przysięga? – przerwał mu Ron wyraźnie czymś zdenerwowany.

    - Tak, a co?

    - Takiej przysięgi nie można złamać…

    - Przysięga do tego zobowiązuje, Ronaldzie – mówiła oburzona Hermiona.

    - Nie o to chodzi, Hermiona… - powiedział lekko blady. Hermiona podniosła brwi. Zaintrygował ją tym. – Gdy się złamie Wieczystą Przysięgę to…

    - To co? – zapytała lekko zirytowana zachowaniem przyjaciela. Wyduś to z siebie, krzyknęła na niego w myślach.

    - … umiera się – dokończył. W Pokoju Wspólnym zapanowała cisza. Hermiona spojrzała zszokowana na Harrego. Była pewna, że myśleli teraz o tym samym. Jakie zadanie dostał Malfoy, że matka boi się o jego życie?



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Prolog

 

Rozdział drugi