Przejdź do głównej zawartości

Rozdział trzeci

 Bardzo krótki rozdział. Najkrótszy z moich wszystkich. Nie jestem z tego powodu z niego dumna. Ktoś chętny skomentować? Chociażby krytykę napisać? 



Obraz zawierający rozmycie

Opis wygenerowany automatycznie

    Zapakował naszyjnik dodatkowo w papier i schował do kieszeni płaszcza. Miał nadzieję, że plan się uda, bo innego na chwilę obecną nie miał. Również z szafką Zniknięć nie szło mu najlepiej. Oparł się dłońmi o komodę i wziął głęboki oddech. Uda się… Wykonam zadanie… Będą ze mnie dumni… Ojciec, matka, Czarny Pan. Przywrócę honor swojej rodzinie . I z takim nastawieniem ruszył w stronę wyjścia z dormitorium. Dzisiaj w Hogsmeade będą tłumy uczniów. Na pewno ktoś znajdzie i zaniesie do Dumbledore’a. Był tego więcej niż pewny.

    Gdy wszedł do Trzech Mioteł od razu kogo zauważył był Potter. Siedział przy stoliku razem z Weasleyem i Granger. On też go obserwował. Ominął szybko Slughorna, który opowiadał barmance, że nadal pamięta jak była to tylko Jedna Miotła. Przepchnął się jeszcze przez kilka osób i wpadł do łazienki. Plan był inny, ale Potter go zaskoczył. Coś kombinował. Czyżby mnie przejrzał? Pomyślał załamany opierając się o umywalkę. Nie, nie, nie. To niemożliwe. Niby skąd… Wątpił, aby przeszło mu przez myśl, że mógł dostać TAKIE zadanie. Nie, nie. Pewnie coś sobie ubzdurałem, myślał dalej gorączkowo.

    Przymknął oczy i wziął głęboki oddech. Musiał wziąć się w garść. Wyciągnął naszyjnik z kieszeni płaszcza i odwinął papier. Wyrzucił go do pobliskiego kosza. Odwinął delikatnie aksamitny pokrowiec naszyjnika, żeby sprawdzić czy wszystko z nim w porządku. Poprawił swój wygląd przed lustrem i wyszedł z łazienki. Podszedł do pobliskiego stolika i usiadł przy nim. Musiał mieć pewność, że ktoś to znajdzie i wykona dalszą część zadania.

    Rozejrzał się po karczmie i dla świętego spokoju zamówił u kelnerki jedno Piwo Kremowe. Nie lubił go, ale nie wiedział ile mu zejdzie czekanie na kogoś, a siedzenie przy pustym stoliku było podejrzane. Na pewno już dla Pottera... Spojrzał na ich. Nadal siedzieli przy stoliku i pili piwo, ale teraz dodatkowo rozmawiali ze Slughornem.

    - O dzień dobry, Wallenby! – omal nie opluł się piwem, gdy usłyszał profesora zwracającego się do Weasleya. Trzeba być naprawdę porażką jeśli profesor od przedmiotu, na które uczęszczasz kilka razy w tygodniu, nadal nie pamięta twojego nazwiska. Co ty robisz ze swoim życiem, Weasley. Wróć. Tego nie można nazwać życiem.

    Minęło kolejne kilka minut, a nikt nie kierował się do łazienki, aż w końcu Granger wstała ze swojego miejsca. Usłyszał jak mówi, tym porażkom życiowym, że wejdzie do łazienki przed wyjściem. Musiał coś wymyślić. Nie mógł pozwolić na to, żeby ONA znalazła naszyjnik. To było zbyt niebezpieczne. Dla niej.

    - Dzień dobry, Granger – przywitał się oschle stając jej na drodze. Uśmiechnął się ironicznie na jej oburzoną minę.

    - Był dobry póki Cię nie zobaczyłam, Malfoy – warknęła w odpowiedzi chcąc go ominąć, ale jej na to nie pozwolił. Widział kątem oka jak Katie Bell kieruje się do łazienki. Jeszcze tylko trochę…

    - Gdybym wiedział, że nadal wpuszczają tu szlamy to bym tu nie przychodził – mówił specjalnie przeciągając sylaby. Nie wiedział co innego na szybko wymyślić. Wiedział, że te słowa ją uraziły, ale niech uwierzy… Lepsze słowa niż klątwa.

    - Jeśli masz zamiar mnie obrażać, Malfoy, to odpuść. Nie rusza mnie to. Weź się przyczep do jakiegoś pierwszorocznego czy coś – mówiła starając się nie pokazać tego jak mocno te słowa ją zabolały. Ominęła go i ruszyła w stronę łazienki. Malfoy chciał ją zatrzymać, ale w tej samej chwili Katie Bell wyszła z łazienki trzymając w dłoni czarny aksamit. Narzucił na siebie płaszcz i wyszedł z karczmy.

***

    Hermiona właśnie przechodziła koło opuszczonej łazienki na pierwszym piętrze. Przystanęła kiedy usłyszała znajomy głos. Przysunęła się do drzwi i już się upewniła, że to jej głos. Zmarszczyła lekko brwi słysząc, że nie płakała. Ze zdziwieniem stwierdziła, że nie była tam sama. Usłyszała odgłos kroków w pomieszczeniu. Na szczęście nie kierowały się do drzwi.

    - Nie… Powiedz mi co się dzieje… Pomogę Ci – mówiła Jęcząca Marta w miarę normalnym głosem. Jak na nią, przyszło jej na myśl. Dziwnie było jej słuchać, gdy nie ujadała nad czyjąś głową o swojej tragicznej śmierci. Wywróciła oczami. Wytężyła słuch, żeby usłyszeć głos rozmówcy i postarać się rozpoznać.

    - Nikt mi nie może pomóc – usłyszała męski głos. Usłyszała jak ciało opada na podłogę i zaczyna płakać. Współczucie ścisnęło jej gardło. Miała ochotę wejść do środka i pocieszyć płaczącego chłopaka, ale… Nie odważy się pocieszać Draco Malfoya. Oderwała się od drzwi i pobiegła w kierunku schodów. Czy Harry jednak się nie mylił? Malfoy coś planował?


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Prolog

 

Rozdział drugi