Bardzo krótki rozdział. Najkrótszy z moich wszystkich. Nie jestem z tego powodu z niego dumna. Ktoś chętny skomentować? Chociażby krytykę napisać?
Zapakował naszyjnik dodatkowo w papier i schował do kieszeni
płaszcza. Miał nadzieję, że plan się uda, bo innego na chwilę obecną nie miał.
Również z szafką Zniknięć nie szło mu najlepiej. Oparł się dłońmi o komodę i
wziął głęboki oddech. Uda się… Wykonam zadanie… Będą ze mnie dumni… Ojciec,
matka, Czarny Pan. Przywrócę honor swojej rodzinie . I z takim nastawieniem
ruszył w stronę wyjścia z dormitorium. Dzisiaj w Hogsmeade będą tłumy uczniów.
Na pewno ktoś znajdzie i zaniesie do Dumbledore’a. Był tego więcej niż pewny.
Gdy wszedł do Trzech Mioteł od razu kogo zauważył był
Potter. Siedział przy stoliku razem z Weasleyem i Granger. On też go
obserwował. Ominął szybko Slughorna, który opowiadał barmance, że nadal pamięta
jak była to tylko Jedna Miotła. Przepchnął się jeszcze przez kilka osób i wpadł
do łazienki. Plan był inny, ale Potter go zaskoczył. Coś kombinował. Czyżby
mnie przejrzał? Pomyślał załamany opierając się o umywalkę. Nie, nie,
nie. To niemożliwe. Niby skąd… Wątpił, aby przeszło mu przez myśl, że mógł
dostać TAKIE zadanie. Nie, nie. Pewnie coś sobie ubzdurałem, myślał dalej
gorączkowo.
Przymknął oczy i wziął głęboki oddech. Musiał wziąć się w
garść. Wyciągnął naszyjnik z kieszeni płaszcza i odwinął papier. Wyrzucił go do
pobliskiego kosza. Odwinął delikatnie aksamitny pokrowiec naszyjnika, żeby
sprawdzić czy wszystko z nim w porządku. Poprawił swój wygląd przed lustrem i
wyszedł z łazienki. Podszedł do pobliskiego stolika i usiadł przy nim. Musiał
mieć pewność, że ktoś to znajdzie i wykona dalszą część zadania.
Rozejrzał się po karczmie i dla świętego spokoju zamówił u
kelnerki jedno Piwo Kremowe. Nie lubił go, ale nie wiedział ile mu zejdzie
czekanie na kogoś, a siedzenie przy pustym stoliku było podejrzane. Na pewno
już dla Pottera... Spojrzał na ich. Nadal siedzieli przy stoliku i pili piwo,
ale teraz dodatkowo rozmawiali ze Slughornem.
- O dzień dobry, Wallenby! – omal nie opluł się piwem, gdy
usłyszał profesora zwracającego się do Weasleya. Trzeba być naprawdę porażką
jeśli profesor od przedmiotu, na które uczęszczasz kilka razy w tygodniu, nadal
nie pamięta twojego nazwiska. Co ty robisz ze swoim życiem, Weasley. Wróć.
Tego nie można nazwać życiem.
Minęło kolejne kilka minut, a nikt nie kierował się do
łazienki, aż w końcu Granger wstała ze swojego miejsca. Usłyszał jak mówi, tym
porażkom życiowym, że wejdzie do łazienki przed wyjściem. Musiał coś wymyślić.
Nie mógł pozwolić na to, żeby ONA znalazła naszyjnik. To było zbyt
niebezpieczne. Dla niej.
- Dzień dobry, Granger – przywitał się oschle stając jej na
drodze. Uśmiechnął się ironicznie na jej oburzoną minę.
- Był dobry póki Cię nie zobaczyłam, Malfoy – warknęła w
odpowiedzi chcąc go ominąć, ale jej na to nie pozwolił. Widział kątem oka jak
Katie Bell kieruje się do łazienki. Jeszcze tylko trochę…
- Gdybym wiedział, że nadal wpuszczają tu szlamy to bym tu
nie przychodził – mówił specjalnie przeciągając sylaby. Nie wiedział co innego na
szybko wymyślić. Wiedział, że te słowa ją uraziły, ale niech uwierzy… Lepsze
słowa niż klątwa.
- Jeśli masz zamiar mnie obrażać, Malfoy, to odpuść. Nie
rusza mnie to. Weź się przyczep do jakiegoś pierwszorocznego czy coś – mówiła starając
się nie pokazać tego jak mocno te słowa ją zabolały. Ominęła go i ruszyła w
stronę łazienki. Malfoy chciał ją zatrzymać, ale w tej samej chwili Katie Bell
wyszła z łazienki trzymając w dłoni czarny aksamit. Narzucił na siebie płaszcz
i wyszedł z karczmy.
***
Hermiona właśnie przechodziła koło opuszczonej łazienki na
pierwszym piętrze. Przystanęła kiedy usłyszała znajomy głos. Przysunęła się do
drzwi i już się upewniła, że to jej głos. Zmarszczyła lekko brwi słysząc, że
nie płakała. Ze zdziwieniem stwierdziła, że nie była tam sama. Usłyszała odgłos
kroków w pomieszczeniu. Na szczęście nie kierowały się do drzwi.
- Nie… Powiedz mi co się dzieje… Pomogę Ci – mówiła Jęcząca
Marta w miarę normalnym głosem. Jak na nią, przyszło jej na myśl.
Dziwnie było jej słuchać, gdy nie ujadała nad czyjąś głową o swojej tragicznej
śmierci. Wywróciła oczami. Wytężyła słuch, żeby usłyszeć głos rozmówcy i
postarać się rozpoznać.
- Nikt mi nie może pomóc – usłyszała męski głos. Usłyszała
jak ciało opada na podłogę i zaczyna płakać. Współczucie ścisnęło jej gardło.
Miała ochotę wejść do środka i pocieszyć płaczącego chłopaka, ale… Nie odważy
się pocieszać Draco Malfoya. Oderwała się od drzwi i pobiegła w kierunku
schodów. Czy Harry jednak się nie mylił? Malfoy coś planował?
Komentarze
Prześlij komentarz